Inne

Lublin – jednodniowa wycieczka

Zbliżał się weekend majowy i strasznie marzyło nam się, żeby gdzieś pojechać i zobaczyć coś ciekawego. Niestety nagle przybyło nam planów na majówkę w Warszawie, więc plany wyjazdowe odeszły na bok. A może jednak, chociaż na jeden dzień, taka spontaniczna wycieczka ?! Czemu nie ! I tak zrodził się plan jednodniowej wycieczki, gdzieś w miarę blisko od Warszawy. Jedziemy rano i wracamy wieczorem. Tylko GDZIE ?!

Poszukiwania idealnej lokalizacji na jednodniowy wypad rozpoczęłam na blogu urlopnaetacie.pl, na którym to Alex i Michał opisują swoje podróże, podczas których towarzyszy im Luśka – najbardziej pozytywny pies świata (serio ! każdy kto miał okazję poznać Luśke, wie o czym mówię). Na blogu przeczytać można i o duży podróżach po całym świecie i o tych mniejszych jednodniowych, takich jak ta, którą właśnie planowaliśmy. Łódź, Żyrardów, Białystok, Lublin i Otwock – to miejsca, z których relacje można przeczytać na blogu. To może LUBLIN ?! TAK ! SUPER ! Tam mnie jeszcze nie było !

No to teraz trzeba było jeszcze zrobić plan wycieczki i stworzyć listę psiolubnych miejsc, zwłaszcza że pogoda zapowiadała się średnio, więc siedzenie w ogródku restauracji raczej odpadało.

Po 3,5 godzinnej podróży, którą trochę opóźniły warszawskie korki, wybraliśmy się na śniadanko, aby nabrać trochę sił na zwiedzanie. Bez problemu trafiliśmy do lokalu z mojej listy tych psiolubnych – Kanapki i dodatki. Na wejściu jeszcze upewniłam się, czy możemy wejść z Lexi – nie było z tym problemu. Miejsce jest bardzo malutkie, w środku znajdują się dwa stoliki, więc chyba bardziej nazwałabym je sklepem z kanapkami niż kawiarnią. Kanapki robione są dopiero po zamówieniu, więc są świeżutkie i przepyszne. Widać było również, że miejsce cieszy się dużą popularnością, bo co chwilę wpadał nowy klient po kanapkę do pracy lub szkoły. Co ja bym dała, żeby mieć taki sklepik pod blokiem !
Z tego wszystkiego nie zrobiłam nawet zdjęcia owych kanapek.

daj dziaba

 

lemoniada różana

Następnie ruszyliśmy w miasto, a dokładniej na stare miasto.

 

 

 

Nie obyło się również bez wejścia na Wieżę Trynitarską. Ja z Lexi zostałyśmy na dole, a reszta wycieczki oglądała panoramę Lublina.

Wieża Trynitarska

 

 

 

Lexi, podobnie jak Luśce, najbardziej do gustu przypadł Plac Po Farze, gdzie znajdują się fundamenty kościoła pod wezwaniem świętego Michała, który kiedyś był najważniejszym kościołem w Lublinie.

 

 

Nie obyło się oczywiście bez wizyty w Zamku królewskim.

 

 

 

 

Później wycieczka udała się na zwiedzanie podziemi Lublina, a ja z Lexi do restauracji U Szewca – Lexi na wodę, a ja na zupę.

Krem paprykowo-pomidorowy. Pycha!

 

Podziemia Lublina

 

Co prawda miałam przygotowaną listę restauracji, gdzie możemy wejść do środka z psem, to wychylające się zza chmur słońce skusiło nas do wybrania ogródka i tym samym nieograniczania się do mojej listy. Niestety pożałowaliśmy tego, bo restauracja którą wybraliśmy była jedną z tych nowoczesnych restauracji, gdzie porcje są malutkie, a ceny dosyć wygórowane. Do tego jedzenie było po prostu bez smaku.

No ale cóż, mamy już nauczkę – zawsze trzymaj się listy !!

 

Wybór ogródka też nie okazał się najlepszym pomysłem, bo wszyscy łącznie z Lexi strasznie zmarzliśmy, dlatego po obiadku wstąpiliśmy jeszcze do restauracji Święty Michał rozgrzać się herbatą. Ahh widząc kelnerki przechodzące z talerzami z przepysznie wyglądającym jedzeniem, mogliśmy już tylko pluć sobie w brodę, że od razu tu nie przyszliśmy. Jeśli kiedyś jeszcze będziemy w Lublinie, to na pewno na obiad wpadniemy właśnie do Świętego Michała !

Lexi padła

Wycieczkę zaliczamy do bardzo udanych i nie możemy doczekać się kolejnego takiego wypadu !

A na koniec moja lista psiolubnych miejsc w Lublinie.

Kanapki i dodatki – Krakowskie Przedmieście 39
Kap Kap – Narutowicza 33

Święty Michał – Grodzka 16
u Fotografa – Rybna 13
Paleta Smaków – Rynek 14
Sielsko Anielsko – Rynek 17
U Szewca – Grodzka 18
Stacyjka – Rynek 19
Pisząc ten wpis weszłam trochę w kompetencje urlopowiczów,  ale mam nadzieję, że się na mnie nie obrażą, a może kiedyś komuś przyda się ta notka, tak jak mi przydała się ich 😉